Archiwa blogu

Johan Voskamp, czyli człowiek liczba

Piłkarz, który w minionym sezonie zdobył blisko 30 bramek i zagarnął koronę króla strzelców całej ligi. Wydawać by się mogło, że siłą rzeczy musi być on niekwestionowaną gwiazdą zespołu. Bożyszczem całego miasta i okolic. Ale zaraz, zaraz… Gość pakuje się, wyjeżdża. I nic. Zero emocji. Na próżno szukać twarzy zapłakanych kibiców, smutnych, pożegnalnych pieśni czy wyniosłych podziękowań. Na kim właściwie Śląsk Wrocław oprze swoją siłę ofensywną w zbliżającym się sezonie? Kim jest Johan Voskamp?

Liczby przemawiają za nim na każdym kroku.  W sumie to tylko one, ale o tym później. W ostatnich dwóch sezonach Eerste Divisie wyhaczył 51 siatek. Wynik imponujący, szczególnie na marnym tle polskich napastników. Najlepszy z naszych, nie trudno zgadnąć, że Tomasz Frankowski, zdobył przez ostatnie dwa sezony 25 bramek. Stąd też wyczyny Voskampa mogą rzucać się w oczy i działać na zasadzie magnesu.

Dziwnym trafem, zainteresowali się nim tylko Polacy. Nikt nie zastanowił się dlaczego tak niesamowicie bramkostrzelny piłkarz nigdy nie znalazł zatrudnienia w którejś z europejskich ekstraklas? Co prawda biadolił coś ostatnio, że dla Śląska odrzucił dobrą ofertę z Anglii, ale… wierzycie? Ja nie. No, chyba, że nadeszła ona z czwartej ligi.

Koniec życia w nieświadomości. Cenne wskazówki przekazują nam Holendrzy. I wszystko jasne. Voskamp jest absolutnie przereklamowany.  Według kibiców Śląsk nabył właśnie „niedorajdę”, czy „dramat napastnika”. To autentyczne komentarze zaczerpnięte z wortalu sympatyków holenderskiego klubu. Jasne, że po części przemawia przez nich rozgoryczenie. Pomimo goli Voskampa, Sparta zajęła rozczarowującą, dziewiątą pozycję w tabeli. Mimo wszystko. To jednak nie jest normalne, że fani wyżywają się na napastniku, który z racji przemawiających za nim liczb powinien być nietykalny. Kibice nie są i nigdy nie będą najrzetelniejszym źródłem informacji, ale w tej sytuacji sprawa dotyczy jednak ich, wydawać by się mogło, najlepszego zawodnika. Ta niechęć nie mogła przecież wziąć się z powietrza.

Idąc dalej, dowiadujemy się, że jest pozbawiony techniki i marny szybkościowo. Mówiąc krótko – wyrobnik. Do jego zalet należy za to słynne „znajdywanie się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie”. Ale grając przeciwko takim obrońcom jak poniżej? Wypadałoby powiedzieć – kończ, waść, wstydu oszczędź.

Osiem bramek w jednym meczu – niesamowity wyczyn. Klasa przeciwnika – istny dramat. A to przecież bezpośrednie zaplecze Eredivisie. Jednej z solidniejszych w Europie. Oglądając obrońców Almere City, możemy być dumni z naszych dzielnych ligowców.

Kibice zarzucają mu jeszcze, że potrafił strzelać jedynie do bramek słabiutkich przeciwników. Mając świadomość, że gra toczy się przeciwko lepszym, znikał z pola widzenia. Jeżeli jednak już dochodził do stuprocentowej sytuacji, to ją marnował. Co bardziej złośliwi twierdzą, że gdyby naprawdę był wartościowym piłkarzem, to zdobyłby tych goli przynajmniej drugie tyle.

Żeby nie opierać się wyłącznie na zdaniu kibiców, postanowiłem zasięgnąć opinii eksperta. Tak, żeby nie było wątpliwości.

– Zdobył wiele bramek, ale nie jest jakimś fantastycznym napastnikiem. Jest dobry jak na naszą drugą ligę, ale do Eredivisie się nie nadaje. Kupiliście go, bo został królem strzelców. Osiem goli zdobył jednak w jednym meczu. Gdyby był dobry, to grałby w znacznie lepszym klubie niż Sparta Rotterdam.

Powiedział mi uznany holenderski dziennikarz, Andy Houtkamp. Voskampa nie należy skreślać. Wypadałoby natomiast zaprzestać tej nadmiernej ekscytacji jego osobą i opowiadania, że to klon Huntelaara. Trzeba postawić przy jego nazwisku wielki, ogromny znak zapytania. Nadmierny optymizm jest w tym przypadku niewskazany.